czwartek, 13 listopada 2014

Rozdział 4

Wie­działa, że nie można zacząć ko­lej­ne­go roz­działu za­nim sta­rego się nie zam­knie i wie­działa też, że tyl­ko sil­nym osobą się to uda­je. Wal­czy dalej. 

Stała opierając się o barierkę. A to patrzyła przed siebie w dal, a to pod siebie i patrzyła na wodę. Wiatr tarmosił jej sukienkę, ale ona nie zwracała na to zbytniej uwagi. Obok niej chodzili ludzie, nie wiedziała co tam robi, skąd się tam wzięła. Zobaczyła obok siebie jakąś dziewczynę. Ta patrzyła na nią ale jakby jej nie widziała. Zobaczyła, jak dziewczyna wchodzi na barierkę. Jeszcze raz na nią spojrzała i skoczyła. Nikt nie zwrócił na to uwagi tak jakby to było normalne. Dziewczyna leciała w dół a gdy tylko dotknęła wody po prostu zniknęła. Tak zwyczajnie. Rose wpatrywała się w wodę i próbowała odnaleźć zaginioną istotę. Ból przy tym było ogromny. Nagle przed jej twarzą pojawił się widok jej matki.  Tej samej która zostawiła ją w psychiatryku i uciekła ze swoim ukochanym, pizdowatym partnerem.
-  Czego chcesz ??- zapytała mocniej trzymając się barierki.
- Patrzę na ciebie i aż szkoda mi twojego ojca. Jak mógł mieć takie coś za córkę?- powiedziała śmiejąc się w jej twarz.
- Przecież byłam też twoją córką. To ty mnie urodziłaś i wychowałaś. - Rose wykrzyczała jej te słowa przez łzy.
- To nie ja cię urodziłam. Twój ojciec zdradzał twoją matkę ze mną. Ta odeszła od niego od razu po twoich narodzinach i powiem szczerze że też bym odeszła gdyby urodziło mi się takie coś.- powiedziała jednocześnie z żalem a jednocześnie z dumą.
- Odejdź. Nie mogę na ciebie patrzeć. Obrzydza mnie twój widok.- Rose przez łzy zaczęła stopniowo jeszcze bardziej podnosić głos.
- Widziałaś tamtą dziewczynę ?? Miała takie samo życie jak ty. Moim zdaniem powinnaś do niej dołączyć a most samobójców jest chyba idealnym miejscem aby spotkać się ze swoim ojcem nie uważasz?? Hmmm. - zaczęła mówić tak kusząco w stronę Rose ale ta i tak nie chciała się poddać. Stawiała się.
- Jeszcze mi się do niego nie śpieszy. - krzyknęła. Wzięła rozbieg ale zaraz potem poczuła ból w okolicy szyi. Jakby ją ktoś dusił. Obejrzała się za siebie i zobaczyła Reus'a który trzymał ją za szyję.
****
Obudziła się z krzykiem. Serce waliło jej tak jakby zaraz miało wyskoczyć ze swojego miejsca. Oparła się o ścianę i złapała się za głowę.Często miewała sny z udziałem swojej matki ale takiego jeszcze nie miała. Zastanawiała się jak te wszystkie rzeczy, miejsca, osoby są ze sobą powiązane. W końcu podniosła się z łóżka. Poszła najsampierw do łazienki aby się odświeżyć a potem do garderoby. Stawała przed wszystkimi szafami aż w końcu wybrała ciuchy dla siebie. Czarne rurki, szara koszulka na ramiączka, dżinsowa koszula i nike za kostkę całkiem ładnie ze sobą współgrały.
Umalowała się trochę po czym postanowiła zejść na dół. Na korytarzu i w salonie nikogo nie było, w kuchni też świeciło pustkami, ale gdy usłyszała głosy dobiegające z ogrodu poszła w kierunku tarasu. Tam zamiast 3/4 osób zobaczyła około 15.
- Rose.- usłyszała głos swojej przyjaciółki Ariany.
- Hej.- odpowiedziała i jak to dzień w dzień się do niej przytuliła na przywitanie.
- Jak się spało ??- usłyszała głos Ewy zza swoich pleców gdy tak podeszła do nich z kubkiem dla Rose.
- Bywało lepiej. Znowu koszmary wróciły.- odpowiedziała troszkę poddenerwowana ale Ewa od razu złapała ją w swoje objęcia.
- Będzie dobrze.- powiedziała i pocałowała ją w skroń tak jak to powinna robić prawdziwa mama.
- Dziękuje.- powiedziała i uśmiechnęła się do niej bardzo ciepło.
- Na stole słońce są kanapki. Weź sobie kilka bo chyba nie jadłaś jeszcze śniadania.- puściła Rose i poszła w kierunku swojego męża. Rose i Ariana ruszyły w kierunku stołu. Usiadły i zaczęły rozmawiać.
- Co ci się śniło tym razem ??- zapytała.
- Moja macocha ale to było dziwne bo byłam w zupełnie innym miejscu. Dokładnie na moście samobójców. Na Golden Gate Bridge, rozmawiałyśmy. Potem miałam z niego zeskoczyć aby się od niej uwolnić ale ktoś zaczął mnie dusić. Zobaczyłam Marco Reus'a trzymającego mnie za szyję. A potem film się urwał.- powiedziała jedząc jedną z kanapek. 
- Reus dusił cię w twoim własnym śnie. Kurde dziewczyno.- powiedziała zaskoczona słowami wypowiedzianymi przez swoją przyjaciółkę. 
- Dokładnie. A najdziwniejsze w tym wszystkim jest to że.....
- Dziewczyny. Chciałabym wam kogoś przedstawić.- powiedziała Ewa podchodząc do nich od tyłu.- To jest Alex. Twój brat cioteczny Ariano.- dodała pokazując na chłopaka.
- Hej.- powiedział z uśmiechem. Spojrzał na Rose a potem na Arianę ale wzrok bardziej utkwił mi w tej pierwszej.
- Cześć.- Ariana odpowiedziało jak pierwsza.- Ja jestem Ariana a to Rose moja najlepsza przyjaciółka. - dodała.
- Hej.- Rose powiedziała aby nie udawać niedostępnej.
- Rose.- usłyszała swoje imię i od razu wstała. Odwróciła się i zobaczyła Marco. Na pierwszy rzut oka przestraszyła się i chciała uciekać ale postanowiła być twarda i została.
- Tak ??- zapytała troszeczkę przestraszona.
- Mogę cię dzisiaj gdzieś zabrać ?? Pokaże ci Dortmund, stadion i najlepszą restaurację w mieście. Co ty na to ?? - uśmiechnął się do niej a ta przestraszona nie wyglądało tak jakby chciała się zgodzić.
- Okej. W sumie bardzo chętnie.- powiedziała na przekór sama sobie.
- To super. Wpadnę po ciebie około 5. Oczywiście jeśli nie masz nic przeciwko.- na jego twarzy było widać naprawdę szczery uśmiech.
- Przyjedź o 5. Będę już wtedy gotowa.- Rose z uśmiechem powiedziała do niego a gdy ten odszedł od razu walnęła się ręką w głowę. Co ja odwalam ??- pomyślała.
***
Siedziała na środku garderoby, zamknięta w swoim własnym świecie. Muzyka leciała na fula tak aby zagłuszać wszystko. Zastanawiała się co ona odwala. Przecież wiedziała że ten wieczór może się źle skończyć ale mimo tego zgodziła się ??
Przecież nigdy w życiu nie była sam na sam z chłopakiem. Nie miała nawet jeszcze chłopaka. Jakoś w psychiatryku, nie specjalnie zależało jej na jakimkolwiek. W końcu zobaczyła godzinę. Na zegarku wybiła godzina 16:00 więc miała tylko godzinę aby się przyszykować. Wstała i zaczęła przeglądać swoje rzeczy, ostatecznie stwierdziła że sukienka będzie w miarę odpowiednia na taki wypad. Postawiła na normalny zestaw na sukienkę i czarne szpilki. Umalowała się i można było powiedzieć że była gotowa. Zeszła na dół ale tam nikogo nie było. Weszła do kuchni by napić się soku pomarańczowego który chyba był w lodówce. Na zegarku kuchennym była godzina 16:50. Pomyślała że ma jeszcze trochę czasu, bo w sumie tak było. Usiadła na blacie i zaczęła się wpatrywać w ciemność za oknem. Zobaczyła światło i wyjrzała przez okno. Piękny sportowy samochód zaparkował przez domem. Wyszedł z niego blondyn ubrany jak na randkę, chodź czy ich spotkanie można by nazwać randką ? Widziała że w jego ręce jest bukiet kwiatów. Uśmiechnęła się sama do siebie. Podeszła do drzwi i usłyszała dzwonek. Odczekała chwilę po czym otworzyła drzwi do domu. Zobaczyła go i na dobrą sprawę nie wiedziała co ma zrobić. Patrzyła w jego kierunku i zastanawiała się co jest w nim takiego niezwykłego. Przecież jak na razie nie widziała w nim nim takiego, więc dlaczego teraz twierdziła że jest zabójczo przystojny? Nie zna go zbyt długo, parę dni nie można nazwać szmatem czasu. Spojrzał w jej kierunku i uśmiechnął się szeroko, ta odwzajemniła gest. Usłyszała jego śmiech niby zwyczajny ale jednocześnie było w nim coś takiego, stwierdziła że to słodkie. Popatrzyła na niego jeszcze raz. Zatrzymała się na tych śliczne acz śmiesznie ułożonych włosach i na tych cudownych oczach. Pierwsze co przyszło jej na myśl to to że nie ma u niego szans. Chłopak z tak zwanej wyższej półki, ale on uważał inaczej. Twierdzi że to ona nie da mu nawet najmniejsze szansy. Po chwili ciszy to on pierwszy się odezwał.
- Wyglądasz prześlicznie.- wyciągnął do niej dłoń i wręczył jej kwiaty.
- Ty również Marco.- powiedziała przyjmując gest.
- Idziemy ??- zapytał pokazując na auto.
- Oczywiście.- odpowiedziała i ruszyła w kierunku sportowego auta.
Gdy w końcu ruszyli, nikt nie był w stanie poruszyć jakiegoś tematu. Rose siedziała cicho jak mysz pod miotłom a Marco udawał że próbuje się skupić na jeździe. Zerkał czasami w jej kierunku, ale ta tak jakby unikała jego wzroku. W końcu dojechali pod stadion. Marco zaparkował pod stadionem i jak na dżentelmena przystało, wyszedł jako pierwszy aby otworzyć jej drzwi. Ta podziękowała skinieniem głowy i czekała aż Marco będzie w stanie zaprowadzić ją w to piękne miejsce.
- Jesteś tu codziennie ??- zapytała aby poruszyć jakiś temat.
- Prawie. Z wyjątkiem tych dni kiedy jestem naprawdę zajęty. Ale można powiedzieć że to mój drugi dom, a chłopaki z drużyny to druga rodzina.- powiedział Reus otwierając przed nią drzwi.
- Zazdroszczę ci.- Rose powiedziała mijając bez żadnych problemów miejsce w którym kasuje się bilety.
- Czego ?- zapytał zaskoczony.
- Tego że masz tylu ludzi na których naprawdę ci zależy. Że masz przyjaciół takich jak Łukasz czy Kuba, czy ktokolwiek inny. Że masz coś na czym ci zależy, czyli piłkę nożną. Tego ci zazdroszczę.- Rose powiedziała do niego.
- Za tobą przynajmniej nie latają tłumy paparazzi i nie pisze o tobie każda możliwa gazeta.- powiedział.
- To to tylko minus sławy. Ale uwierz mi że chciałabym mieć takie życie jak ty.
- Kto wie może kiedyś będziesz jego częścią.- powiedział gdy wchodzili na trybuny.
- Powątpiewam.
- A to dlaczego ??
- Nie jestem taka jak inne dziewczyny.
- Zawsze marzyłem aby mieć wyjątkową dziewczynę.
- Laskę z psychiatryka ??
- No może nie koniecznie z psychiatryka ale kogoś kto jest zupełnie inny, wyjątkowy.
- Ja taka nie jestem.
- Ja i parę innych osób twierdzimy inaczej.
- Znasz mnie kilka dni, nic o mnie nie wiesz.
- Ale chciałbym się dowiedzieć o wiele więcej niż wiem.
- Nie wiem czy ci się uda ale powodzenia.
- Czemu udajesz taką niedostępną ??- zapytał jako pierwszy wchodząc na murawę.
- A skąd wiesz że udaję ??- powiedziała stawiając pierwszy krok na trawie.
- Znam trochę to co teraz robisz, kiedy rzuciła mnie dziewczyna też taki byłem. Mogłem schować się na całą noc w garażu i walić w worek treningowy albo iść biegać o 8 wieczorem a wrócić o 5 rano. Ale odkąd Łukasz zabrał mnie do Polski, odkąd poznałem niesamowitą dziewczynę na imprezie. A następnego dnia okazało się że to byłaś ty. Od tamtej pory jakoś jest inaczej przynajmniej z mojej strony.- Marco spojrzał na nią. 
- Nie rozumiem.
- Coś zmieniłaś we mnie.
- Ale.....
- Sam nie mogę tego wytłumaczyć.
- Nie zakochałeś się we mnie prawda.
- Nie. Nie chyba nie.
- Chyba ??
- Nie wiem tego sam rozumiesz.
- Rozumiem.
- Podoba ci się ??
- Co ??
- Stadion. Podoba ci się ??
- Jest piękny. Może cię to zdziwi ale jeszcze nigdy nie byłam na żadnym stadionie.
- Ciekawe dlaczego..ale jakoś mnie to nie zdziwiło.
- Nie lubię rozmawiać o psychiatryku. Jakoś to nie jest mój ulubiony temat do rozmowy.
- Nie będę naciskał. Może kiedyś mi powiesz.
- Może kiedyś.
- Nie zrozum mnie źle ale naprawdę cię polubiłem.
- Cieszę się. Bo jesteś pierwszym chłopakiem z którym rozmawiam tak w miarę normalnie.
- Ale że w życiu ??
- Nie. Od dosyć długiego czasu nie rozmawiałam z chłopakami.
- Rozumiem.
- Fajnie że przynajmniej nie naciskasz.
- A tak z czystej ciekawości. Miałaś kiedyś chłopaka ???
- Nie.
- Nie ??
- Co nie rozumiesz słowa NIE ??
- Nie no rozumiem. Tylko do dziwne że taka ładna dziewczyna nie miała jeszcze chłopaka.
- W psychiatryku trudno znaleźć drugą połówkę.
- Nie wiem nie byłem.
- A ja już nigdy nie chciałabym tam wrócić. 
- I trzymam kciuki że nie wrócisz.
- Dzięki Marco................
C.D.N
********
Sorki że tak dawno nic nie dodałam ale ostatnio jakoś nie miałam weny a jak nawet miałam to musiałam się uczyć. <3
WYNAGRADZAM WAM CHYBA NAWET CIEKAWYM ROZDZIAŁEM MAM NADZIEJĘ <3
Pozdrawiam i całuje :*
Czekam na komentarze :* 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy