Zbliżając się do drugiego człowiek pamiętamy o oddechu,
który pozwala złamać nawet najtwardszą skorupę uczuć...
Otworzywszy oczy Rose ujrzała promienie słońca próbujące przebić się przez otwarte drzwi balkonowe. Spojrzała na Arianę która jeszcze spała po czym przekręciła się na rugi bok i spojrzała na wyświetlacz swojego Iphona 5. Jak na dziewczynę mieszkającą w zakładzie psychiatrycznym można powiedzieć że nie była zacofana, wręcz przeciwnie. Cała jej garderoba składała się z ciuchów z najnowszej jakiejkolwiek kolekcji. Była jedyną dziewczyną w zakładzie która miała pieniądze. Jej ojciec za nim umarł zostawił jej 50 tysięcy złoty. Jej macocha o tym nie wiedziała więc dziewczyna mogła sobie pozwolić od czasu do czasu na ogromne kobiece zakupy. Fakt co fakt nie wychodziła z ośrodka ale miała pewne dojścia. Podczas tu długich 4 lat znalazła naprawdę mądre i pełne zaufania osoby które po wyjściu z pracy jeździły na zakupy aby zadowolić dziewczynę. Miała naprawdę wielką garderobę jak na osobę mieszkającą w zakładzie. Spojrzała na wyświetlacz telefonu aby zobaczyć która jest godzina. Gdy ujrzała cyferki trochę mina jej spochmurniała ale nie zamierzała znowu się położyć. Wstała i podeszła do jednej z 4 walizek. W tej akurat miała ciuchy na każdą okazje. Gdy znalazła swoje ulubione spodnie wiedziała że wie w co się dzisiaj ubierze. Znalazła swoje czarne conversy, zwykłą czarną koszulkę i niebiesko czarną koszulę w której uwielbiała chodzić. Nie chciała budzić przyjaciółkę a po samej minie Ariany dało się zauważyć że jest szczęśliwa w swojej wyśnionej krainie. Wzięła telefon z szafki i postanowiła przejść się do sklepu i kupić coś dobrego na śniadanie. Nie daleko hotelu znajdował się McDonald's więc śniadanie można powiedzieć że było już gotowe. Dzisiaj w Warszawie był deszczowy dzień więc postanowiła włożyć na siebie coś jeszcze. Wyjęła z walizki swój płaszcz, no można było by go jeszcze nazwać kurtką ale to nie było za bardzo istotne.Wyszła z pokoju i poszła w kierunku wyjścia. Miała przy sobie 250 zł więc mogła przysłowiowo zabalować. Wychodząc na dwór włożyła do uszu słuchawki. W uszach grała jej ulubiona piosenka. Dziewczyna należała do tych bardziej upartych a jednocześnie groźniejszych. Melodia i słowa piosenki "Siadała w oknie" chodziły jej po głowie. Miały przekaz a dla niej tylko takie piosenki na dobrą sprawę się liczyły. Lubiła słuchać o nienawiści ,o bólu, o tym co kto czuję. Często stwierdzała że piosenki mówią o niej samej. O tym co czuję do świata, do ludzi. W końcu weszła przez drzwi, podeszła do kasy, zamówiła śniadanie warte 150 zł, obok był sklep. Postanowiła wstąpić jeszcze tam więc nie chciała wydać wszystkiego. Ludzie dziwnie się na nią patrzyli ale ona nie zwracała na to szczególnej uwagi. Chciała sprawdzić godzinę ale wzrok utkwił jej w dacie która dzisiaj wypadała. 15 września. Jej urodziny. Może to nie był jakiś najbardziej szczególny dzień w roku a ona tego tak nie odczuwała, ale przypomniały jej się przyjęcia z dzieciństwa. O tym jak cała jej rodzina włącznie z sąsiadami śpiewała jej 100 lat. O tym jak się uśmiechała za każdym razem gdy ktoś wręczył jej prezent. To było jednocześnie miłe a jednocześnie straszne bolące uczucie. Każdy by mógł tak powiedzieć o tym co kiedyś było odrębną przeszłością obecnej rzeczywistości. W końcu się otrząsnęła, wzięła co zamówiła i wyszła z lokalu. Następnie powędrowała do sklepu. Wzięła jedzenie ale wzrok utkwił jej na półkach z papierosami. Nigdy nie paliła ale coś spowodowało że dzisiaj chciała zapalić przynajmniej jednego. Kupiła to co miała kupić i wyszła. Zatrzymała się i wyjęła jednego papierosa z paczki. Wiedziała jak to się robi chodź nigdy nie paliła. Godzinami mogła patrzeć na lekarzy wychodzących z zakładu i palących. To takie przykre gdy ktoś ma cię czegoś od uczuć chodź sam jednocześnie robi coś co mu szkodzi. Odpaliła papierosa i włożyła go do ust. Nie wiedziała co jest w tym takiego, że tyle osób paliło te używki ale nie ważne. W niczym to jej nie pomogło, nie uspokoiło jej to, nie pocieszyło. Za bardzo nie zwracała teraz na nic uwagi. Schowała paczkę do swojej torby i powędrowała do hotelu.
**********
Znowu to samo uczucie. Znowu w powietrzu. Po raz kolejny w tym miesiącu.Reus siedział w samolocie tuż obok swojego kumpla z drużyny Piszczka. Głowę miał opartą o okno samolotu, słuchawki w uszach i był w swoim świecie. Wszystko w ostatnim czasie było na przeciw jemu. Nie rozumiał tego a tym bardziej jego kumple z drużyny nie mogli tego pojąć. Jedyne co mu wychodziło to granie w nogę. Do tego był jeszcze bardzo zdeterminowany aby pokazać wszystkim że z nim jest w porządku.
- Reus w porządku ??- zapytał Piszczek dotykając ramienia chłopaka.
- Ta. Jest okej. Za ile lądujemy ??- zapytał wyglądając przez okno.
- Za jakieś 15 minut. Spokojnie. Potem pojedziemy do mojego mieszkania, ty zostaniesz no chyba że będziesz chciał iść ze mną. Znikniemy tak na dwie godziny a potem wieczorem skoczymy do najlepszego klubu w Warszawie...okej ??
- Mi pasuje. Przynajmniej w końcu wyszedłem z domu więc.......
I dalej już nie rozmawiali. Po 10 minutach przygotowywali się do lądowania. Reus nie odzywał się ani po wyjściu z samolotu ani po tym jak znaleźli się w mieszkaniu Piszczka. Poszedł do pokoju gościnnego i się zamknął. Łukasz nie wiedział co się dzieję ale nie chciał dobijać kolegi więc po prostu wyszedł i skierował się w kierunku hotelu w którym miał mieć spotkanie. Pamiętał tę dziewczynę doskonalę. Przecież to było młodsza siostra jego żony Ewy. Ariana nigdy szczególnie za nim nie przepadała ale nie miała za bardzo wyjścia i musiała się z nim spotkać. Niecałe pół godziny później był pod hotelem w którym znajdowała się dziewczyna. Podszedł do recepcji i zapytał się gdzie można znaleźć wspomnianą wcześniej kobietę, gdy już go pokierowano, po prostu wszedł po schodach i stanął przed drzwiami. Bał się zapukać ale przypomniały mu się słowa jego żony. " Proszę zrób to dla mnie. Zależy mi na niej mimo to co o mnie myśli." Wiedział że nie ma wyjścia...wszystko co miał w tej sytuacji do powiedzenia nie było jakoś szczególnie ważne więc po prostu nic nie mówił. W końcu po chwili zapukał i czekał aż ktoś otworzy drzwi. Ku jego zaskoczeniu otworzyła je młoda, śliczna ciemno włosa dziewczyna.
- W czym mogę pomóc ??- patrzyła na niego a on na nią. Nie wiedział co miał za bardzo powiedzieć.
- Ariana ??- wyjąkał w końcu pokazując na dziewczynę.
- Jest w środku. A tak a pro po kim jesteś ??- zapytała nadal wpatrując się w niego.
- Mężem jej starszej siostry. Mogę z nią porozmawiać ??- wskazał na drzwi i spojrzał znowu na nią.
- Chyba tak. Zapraszam.- powiedziała i w końcu wpuściła go do środka. W pokoju panował porządek, znajdowały się tam dwa łóżka. Na jednym z nich leżała dziewczyna. Trochę przypomina Ewę - pomyślałam Łukasz po czym znowu się jej przyjrzał.
- Kto przyszedł ??- zapytała po czym spojrzała na niego.- Kim jesteś ??
- Twoja siostra mnie przysłała.- powiedział troszeczkę zakłopotany napotkaną sytuacja.- Łukasz Piszczek.
- Mówisz o Kasi, Ewie czy Marcie ??- zapytała trochę zdezorientowana i spojrzała na swoją współlokatorkę.
- Ewa. Jestem jej mężem.- powiedział pokazując pierścionek.
- Moja siostra sobie o mnie przypomniała ?? A co to się stało ?? Jak mnie matka do psychiatryka oddawała to jakoś żadna z tych debilek nie chciała mi pomóc. Żadna nie postawiła się w mojej obronie. Wszystkie miały mnie gdzieś. - powiedziała patrząc na niego wściekłym wzrokiem.
- Sama mnie tu przysłała i kazała ci to wręczyć.- powiedział podając jej kartkę.
- Wiesz co ci powiem......mam dość tego że wszyscy się nade mną litują. Nie jestem taka że po prostu dam sobą manipulować. Wczoraj wyszłam z tego wariatkowa, chce się nacieszyć a nie czekać na to aż ktoś znowu każe mnie tam wsadzić. Mogłam się spodziewać że jesteś od Ewy bo jej jedynej na mnie tak naprawdę zależało w tej porąbanej rodzice. Jedyna jakoś próbowała mi pomóc ale nie udało się. Nie jestem na nią zła, ale mogła chociaż wcześniej się odezwać.- powiedziała Ariana patrząc na niego teraz ze łzami w oczach.
- To nie było by takie łatwe, zważając na to że mieszka za granicą.- powiedziała Rose patrząc na nich.
- Gdzie mieszkacie ??- zapytała Ariana zwracając się do Łukasza.
- W Dortmundzie. Jestem piłkarzem i właśnie tam gram. Wybacz ale nie wiedziałem że ona miała jakąkolwiek siostrę. A teraz dowiaduje się że miała aż 3. Przykro mi...ale mogę ci to wynagrodzić. Dzisiaj wraz z kolegom zabiorę ciebie i twoją koleżankę na imprezę a następnie wezmę cię ze sobą do Dortmundu. Zamieszkasz z nami. Będziesz się uczyła, studiowała w Dortmundzie. Będzie nam łatwiej i będziemy oboje tobie pomagać.- powiedział Łukasz patrząc na ciemno włosom dziewczynę.
- A co z Rose ??- zapytała patrząc na swoją przyjaciółkę.- Nie mogę jej tu zostawić. Ona jest dla mnie jak siostra. Nie może zostać tu sama.
- Zamieszka z nami. Co za problem ??- powiedział Łukasz patrząc na obie dziewczyny który były w kompletnym szoku.
- Ale tak po prostu...mówisz że mogę z wami zamieszkać ??- powiedziała kompletnie zdezorientowana Rose.
- Tak...jeśli to jedyna opcja aby Ariana pojechała ze mną do Dortmundu to się zgadzam. Naprawdę.- powiedział Łukasz uśmiechając się do obu.
- No dobra. A kiedy niby mielibyśmy lecieć ??- zapytała Ariana patrząc na niego jeszcze trochę speszonym wzrokiem.
- Za trzy dni. A dzisiaj jeśli chcecie mogę was zabrać do klubu ?? - powiedział Łukasz patrząc ukradkiem na jedną i drugą.
- Skąd wiedziałeś że mamy plany iść dzisiaj do klubu ??- Ariana wstała z łóżka i podeszła do Rose aby ją objąć ale tylko stanęła obok niej.
- A macie ??- Łukasz schował telefon do kieszeni i spojrzał na nie.
- Tak. Rose ma dzisiaj 19 urodziny.- Ariana teraz akurat przytuliła się do przyjaciółki.
- Wszystkiego Najlepszego Rose.- powiedział z uśmiechem, podszedł do niej i podał jej dłoń a ta trochę skrępowana lekko ją uścisnęła.
- Dziękuje.- powiedziała i uśmiechnęła się do nich.
- Wybaczcie ale zostawiłem kolegę samego w moim mieszkaniu i trochę się o nie obawiam. Widzimy się wieczorem w klubie Platinium. - powiedział i puścił nam oczko.- A i ubierzcie coś ładnego.- powiedział i wyszedł.
- To było dziwne..- powiedziała Rose i zaczęła się śmiać.
- Dobra. Mamy mało czasu. Tylko 2 godziny na wyszykowanie się do klubu.- powiedziała Ariana wywalając swoje rzeczy z walizki.
Po godzinie klęczenia i dopiera odpowiednich butów, pasków, torebek, bluzek, spodni i sukienek dziewczyny już wiedziały w czym pójdą na imprezę.
Ariana, śliczna, młoda i szczupła wybrała idealną spódnicę podkreślającą jej szczupłe i długie nogi. Bralet który pasował na nią jak ulał. Buty, takie typowe zamszowe botki i białą torebkę. Cała kreacja ukazywała naprawdę pazura którego miała w sobie Ariana. Te dzikość, seksapil i idealną figurę.
Natomiast z ciuchami Rozalii było już trochę gorzej. Dziewczyna miała gust ale na takie okazje nigdy nie miała w co się ubrać a na jechanie na zakupy było już za późno. Przeszukała wszystkie 4 walizki i nie miała swoim zdaniem za dużego wyboru. Ostatecznie włożyła swoją ulubioną skórzaną spódnicę podkreślającą jej naprawdę perfekcyjne biodra i czarny bralet który idealnie leżał na jej talii. Do tego odpowiedniego obuwie czyli pasujące, ulubione botki z ćwiekami w których wydawała się nieco wyższa niż była.
Dziewczyny będące już gotowe ruszyły w kierunku klubu.
**********
- Marco chodź już.- powiedział Łukasz pukając do drzwi swojego kolegi.
- Już.- blondyn otworzył drzwi i spojrzał na strój swojego kolegi.
- Zajebista marynarka.- powiedział Łukasz patrząc na strój kolegi.
- Dziena. Gdzie kupiłeś te spodnie ?- Reus wskazał na strój kolegi.- Muszę sobie takie kupić.
- Pokaże ci. A teraz chodź.- Polak otworzył drzwi wejściowe do swojego mieszkania.
- Gdzie ci się tak śpieszy ??- Marco wyszedł za drzwi po czym Łukasz zamknął je na klucz.
- Jak dojedziemy to się przekonasz. Tylko błagam nie odpal niczego głupiego.- powiedział Polak i powędrowali w kierunku samochodu.
Na miejsce dojechali taksówką gdyż obaj stwierdzili że tego wieczora muszą trochę zabalować. Klub niby zwykły, przeciętny ale jak każdy musiał się czymś wyróżniać. Reus jako pierwszy wszedł do klubu, rozejrzał się po czym od razu powędrował w kierunku parkietu, złapał pierwszą lepszą dziewczynę i zaczął z nią tańczyć. Łukasz natomiast rozglądał się w koło, a kiedy nie dostrzegł tego czego szukał po prostu powędrował w kierunku lady z drinkami. Rozglądał się i aż w końcu zobaczył je. Obie prezentowały się nienagannie. Odstawił drinka i powędrował w ich kierunku. Na drodze stawali mu ludzie ale on ich mijał ze spokojem i uśmiechem na twarzy.
- Hej.- powiedział podchodząc do obydwu. Obie były fakt co fakt ubrane na czarno ale różniły się wszystkim. Obie były pełne wdzięku a zarazem seksapilu którym nie pogardziłaby żadna kobieta.
- Hej.- powiedziała najpierw ta nieco niższa ale bardziej sympatyczna o rudych włosach.
- Cześć.- następnie odezwała się ta wyższa, w ogóle nie przypominała mu jego żony.
- Stawiam wam obu drinka ale w zamian żądam abyście spędziły ze mną cały wieczór.- powiedział Łukasz do Rose i Ariany które stały przed nim.
- Jeden drink to chyba za mało.- powiedziała Rose ze złowieszczym uśmiechem patrząc na koleżankę.
- Jakbym powiedział że kilka to dziwnie by to zabrzmiało.- powiedział cały czas uśmiechnięty i wzrokiem szukał Marco.
- Szukasz kogoś ??- Ariana zaczęła się również rozglądać.
- Kolegi. Może później się znajdzie. Zapraszam.- powiedział i wskazał ręką ladę.
- Ja zaraz do was dojdę.- powiedziała Rozalia i ruszyła w przeciwnym kierunku czyli parkietu. Podziwiała wszystko i patrzyła na wszystkich. Nie mogła uwierzyć że znowu może być tu gdzie jest, w normalnym świecie, z normalnymi ludźmi. Cieszyła się każdą chwilą którą spędziła teraz, tutaj. Szła przed siebie gdy nagle wpadł na nią jakiś koleś a ona się przewróciła na innego. Oboje teraz leżeli na podłodze, lekko oszołomiony ale szybko się otrząsnął i wstał. Następnie podał jej swoją rękę i ta również wstała.
- Przepraszam.- powiedziała stając na przeciwko niego.
- Nic ci nie jest ?? - zapytał blondyn o brązowych oczach patrząc na nią z troskliwym wzrokiem.
- Nie w porządku. A tobie ?? Bo chyba to ja na ciebie poleciałam.- Rose spojrzała na niego i aż zatkało jej dech w piersiach. Miał takie śliczne włosy, pięknie ułożone oczy i ten uśmiech mówiący tak mało.
- Jest okej.- powiedział.- Jestem Marco.
- Rose.- nie mogła oderwać od niego wzroku.
- Piękne imię.- powiedział i również nie mógł oderwać od niej wzroku. Ten łagodny uśmiech, te śliczne oczy, ta twarz anioła, te piękne jasne włosy. - Zatańczysz ??- zapytał w końcu po dłuższej ciszy.
- Chętnie.- powiedziała Rozalia i powędrowała z nim na parkiet. Najpierw każde z nich lekko balansowało i wykonywało swoje ruchy ale potem gdy oboje trochę się rozluźnili noc zaczęła się zmieniać w coś magicznego, coś co każdy chciały przeżyć.......
C. D. N
Rozdział będzie się ukazywał co 3 tygodnie w weekend. Ponieważ mam 2 blogi i każdy muszę w jakiś sposób ogarnąć postanowiłam że rozdział do każdego z nich będę wrzucała w takim odstępie. :)
Przepraszam ale teraz zaczyna się liga, szkoła, treningi a ja że jestem fakt co fakt w drugiej gimnazjum to mam jeszcze dodatkowe rzeczy i tak dalej. Mam nadzieję że nie zapomnicie o mnie i o moim blogu.
POZDRAWIAM I CAŁUJE <3
Rozdział super ❤
OdpowiedzUsuńTen blog jest wart czekania aż trzy tygodnie na następny rozdział. Więc czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy =)
Pozdrawiam :**
Dopiero odkryłam tego bloga ale już mogę stwierdzić, że zostanę:)
OdpowiedzUsuńŚwitna historia.
Czekam na nn <3
Tymczasem zapraszam do siebie na nowy blog. Dodałam już prolog:
Usłyszał tylko huk zamykanych drzwi i gdy już spojrzał za siebie to nikogo nie było. Odeszła. To nie była chwilowa wymiana słów jak w zwykłym normalnym związku. To już był koniec, definitywny koniec. Brunet sam do tego doprowadził. Wierzył głęboko w to, że dobrze czyni lecz czy sam nie był zbyt zazdrosny i zbyt uległy wpływom innych ludzi? Czy nie został zaślepiony przez anonimowo wirtualne człowieczeństwo które jest pełne zazdrości i obraża inne osoby, które są rozpoznawalne? Ktoś w tej historii zwyczajnie się pogubił. Kto? To się jeszcze okaże.
http://zakazany-romans.blogspot.com/